top of page
  • nkraus

Zdalne życie

Epidemia koronawirusa zmusiła nas do przeorganizowania swojego życia. Może się jednak okazać, że te zmiany wcale nie są takie złe. Nawet więcej. Dają nam szansę na nowe, może lepsze rozwiązania i na stworzenie zupełnie innej przestrzeni życia domowo-zawodowego. Tak właśnie jest w moim przypadku.


W normalnym świecie wstawaliśmy codziennie rano i w pośpiechu jechaliśmy do pracy, w której spędzaliśmy większość dnia, żeby potem równie śpiesznie odebrać dzieci ze szkoły, przygotować obiad i ogarnąć resztę domowych obowiązków. Jak zwykle gdzieś po drodze zapominając o zadbaniu o siebie. Teraz świat stanął na głowie. W przenośni i dosłownie. Stanęły zegary, nie ma sensu się spieszyć, bo nigdzie nie jeździmy. Nigdzie nie pędzimy. Wirus zmusił nas do tego, żeby się zatrzymać. W mediach społecznościowych nawet pojawiły się filmiki dziękczynne dla COVID-19 za zatrzymanie świata, które zmusza do zmian na lepsze. Może nie przesadzałabym z tą dziękczynnością, bo w końcu epidemia (jak każda) zbiera śmiertelne żniwo i wiele rodzin na świecie teraz cierpi. Ale jeśli wam się udało jak dotąd przetrwać, to spróbujcie ten czas dobrze wykorzystać.


Zatrzymaj się


No więc siedzisz w domu. Często z laptopem, pewnie często starasz się pracować, może wokół biegają dzieci, twój partner/partnerka też usiłuje coś zrobić, aby dalej zarabiać. Każdy ma wokół siebie inny scenariusz, więc może napiszę, jak to wygląda u mnie i co właściwie to zmienia. Przed epidemią pracowałam na zlecenia w wydawnictwie i prowadziłam zajęcia jogi w OSiRze. Pisałam też artykuły na zlecenie różnych portali. Z dnia na dzień właściwie wszystko to straciłam. Wydawnictwo nie ma dla mnie nowych zleceń, OSiR zamknięty, a portale nie zamawiają teraz artykułów, bo nie mają budżetu. Zero. Null. Nic. I mogłabym tak siedzieć i zastanawiać się, skąd wziąć pieniądze na przeżycie, ale doszłam do wniosku, że to dla mnie szansa. Tak, szansa na zmianę, na którą od dawna czekałam, ale odsuwałam ją od siebie bojąc się, że finansowo nie dam rady. Chodzi o przeniesienie większości swoich działań do internetu. Od roku mniej więcej czytam, w jaki sposób utrzymują się blogerzy, śledzę osoby, które sprzedają wirtualne kursy rozwojowe i podziwiam koleżanki joginki, które wrzucają filmiki z ćwiczeniami na You Tube'a. Ale bałam się w to wejść, bo przecież "potrzeba czasu, żeby na tym zarobić", "muszę z czegoś utrzymać siebie i rodzinę", "nie wiem, nie umiem, nie potrafię, nie mam wprawy" i dodajcie sobie jeszcze co chcecie. No i stało się. Nie mam teraz innej ścieżki. Nikt mi nie płaci za pracę, albo płaci kilka groszy za pojedyncze zlecenia, więc najzwyczajniej w świecie nie mam innego wyjścia. MUSZĘ przeorganizować swoją pracę na net. I fajnie. Mogę chociaż spróbować. Jeśli mi wyjdzie to będę najszczęśliwsza na świecie. Uwielbiam pracować w domu i priorytetem dla mnie jest work-life-balance. Muszę mieć czas na zajęcie się dziećmi i domem, inaczej jestem wypalona i wpadam w dół. Czy mi się uda? Okaże się w najbliższych tygodniach. Może miesiącach.


Jeśli jesteś w podobnej sytuacji, spróbuj pomyśleć, co ona może dla ciebie dobrego wnieść. Może warto przeorganizować swoje życie na stałe? Nie tylko na okres epidemii? Pomyśl. Masz teraz na to właśnie czas. Wykorzystaj go!



22 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page